Wielkość populacji ludzi bezdomnych w Polsce jest różnie oceniana - niektórzy
znawcy tematu szacują ją nawet na 200 tys., źródła rządowe podają jednak liczbę
60 tys. Specjaliści zgadzają się co do jednego: procesy zachodzące aktualnie
w polskiej gospodarce i przemiany ustrojowo-społeczne kreują warunki, w których
zjawisko bezdomności będzie narastać.
W moim własnym doświadczeniu zawodowym zapisał się taki incydent: W drugiej
połowie lat osiemdziesiątych pracowałam w Klinice Psychiatrycznej Warszawskiej
AM, na oddziale, gdzie trafiali m.in. pacjenci, którzy zachorowali na Dworcu
Centralnym. W tej grupie sporo było osób bezdomnych. Jeden z pacjentów opowiedziawszy
historię swojego życia, stwierdził:
Inni się z nim zgodzili. Nasze codzienne doświadczenie wydawało się potwierdzać
tego typu wyjaśnienie: pacjenci, którym asystent socjalny z wielkim nakładem
energii załatwiał miejsca w domach pomocy społecznej czy noclegowniach, znikali
z tych miejsc w ciągu kilku dni...
Konkluzja nasuwała się sama: bezdomni to chorzy lub ekscentrycy, którzy pragną
tak żyć, jak żyją. Tego typu przekonania były powszechne, być może częściowo
nadal pokutują.
Dopiero parę lat później przekonałam się, że ludzie bezdomni znajdują się na
ulicy na skutek splotu niekorzystnych okoliczności życiowych i są najsłabszą
warstwą społeczną, narażoną na choroby, śmierć, pobicia, ataki agresywnych subkultur,
warstwą niechronioną przez prawo, której szczególnie powinno się pomóc, ale
niestety często nie wiadomo, jak pomagać.
Jednym z często spotykanych powodów bezdomności jest uzależnienie od alkoholu.
Postępująca degradacja, stopniowe wypadanie ze wszystkich systemów, w tym rodziny
i pracy, prowadzi nieuchronnie do utraty mieszkania.
Uzależnienie od alkoholu pojawia się także wtórnie: alkohol wydaje się lekiem
na realia codziennego życia bezdomnego.
Profesjonaliści zajmujący się pomaganiem bezdomnym są zdania, że około 70 proc.
osób bezdomnych ma problem alkoholowy. Jak wynika z rozmów ze środowiskiem pracujących
zawodowo z bezdomnymi w chwili obecnej coraz powszechniejsze staje się przekonanie,
że nie można w sposób konstruktywny rozwiązać problemów osoby bezdomnej, pomijając
jej uzależnienie od alkoholu. Co za tym idzie, powszechne staje się przekonanie
o konieczności udostępnienia programów terapii uzależnienia od alkoholu dla
osób bezdomnych.
Z kolei terapeuci uzależnień są zgodni co do tego, że standardowa oferta terapeutyczna
często nie przystaje zarówno do potrzeb, jak i możliwości osoby bezdomnej. Wiąże
się to m.in. z rozległością deficytów, tak w sferze poznawczej, jak i w sferze
społecznej, a także słabością czy wręcz brakiem systemów oparcia u uzależnionego
bezdomnego. Trudności pojawiają się już w fazie motywacyjnej. Często czynnikiem
motywującym do podjęcia terapii uzależnienia jest obawa przed utratą jakiejś
istotnej, zachowanej dotąd, wartości. Co jednak z tymi, którzy stracili już
wszystko? Ponadto życie na marginesie społeczeństwa przez dłuższy czas prowadzi
do deficytów, tak w sferze słownictwa, jak i rozumienia zjawisk, a także umiejętności
pisania, co utrudnia udział w programie. Istotnym problemem jest też znalezienie
sposobu na dalsze funkcjonowanie pacjenta po terapii: powrót na dworzec czy
do kanału staje się niejako automatycznie powrotem do picia.
Terapia dla bezdomnych uzależnionych powinna zawierać elementy reedukacji, naukę
podstawowych, niezbędnych do życia czynności, np. czynności higienicznych, poszukiwania
pracy. Powinna jej także towarzyszyć konkretna propozycja rozwiązania problemów
bytowych, przynajmniej w kwestii miejsca pobytu, a także pracy.
Programy terapeutyczne dla osób bezdomnych uzależnionych od alkoholu powstają
od kilku lat. Jednym, z pierwszych miejsc, w których je realizowano, było schronisko
"Don Orione" w Czarnej pod Warszawą, następnie noclegownia na Knyszyńskiej,
również w Warszawie, należąca do Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta. W
placówkach tych utworzono zamknięte turnusy terapeutyczne, prowadzone przez
specjalistów terapii uzależnienia. Zostały opracowane programy. Są już ich absolwenci
trzeźwi przez dwa, trzy lata. Bezdomne osoby uzależnione od alkoholu przyjmował
też ośrodek w Dołdze. Istnieją również w skali kraju ambulatoryjne placówki
terapii uzależnienia, przyjmujące bezdomnych, m.in. w Krakowie i Poznaniu. W
niektórych noclegowniach działają różne formy motywowania i edukacji, prowadzone
w znaczącej części przez instruktorów terapii uzależnienia. W roku ubiegłym
powołane zostało Stowarzyszenie im. Św. Franciszka, którego zadaniem jest krzewienie
idei terapii uzależnienia osób bezdomnych, stworzenie specjalnego ośrodka o
takim profilu, a także kształcenie osób zamierzających taką terapię prowadzić.
Wyzwaniem pozostaje skomponowanie w jedno oferty terapeutycznej z systemem wsparcia
po terapii. Nie każda struktura umożliwia pacjentowi zachowanie trzeźwości po
przejściu programu, odzyskanie poczucia kontroli i odpowiedzialności za swoje
życie. Nie we wszystkich miejscach udzielających pomocy bezdomnym pracują ludzie
rozumiejący istotę choroby, jaką jest uzależnienie od alkoholu, a co za tym
idzie, dostrzegają potrzebę profesjonalnej pomocy terapeutycznej, a także potrafią
stworzyć warunki motywujące do podjęcia terapii czy zachowania trzeźwości po
przebyciu terapii.
Dlatego z ogromnym zainteresowaniem zapoznałam się z pracą Fundacji Barka, organizacji
mającej swoją siedzibę w Poznaniu, udzielającej pomocy osobom ubogim i bezdomnym,
z których znaczna część jest uzależniona od alkoholu. Z mojego punktu widzenia
szczególnie istotna w funkcjonowaniu tej organizacji jest świadomość wagi problemów
alkoholowych, a także jasne nastawienie na to, że problem alkoholowy musi być
rozwiązany zanim zostanie udzielona długoterminowa pomoc. Towarzyszą temu jasno
sprecyzowane kryteria postępowania i wypracowane reguły działania.
Organizacja powstała w roku 1989, kiedy to małżeństwo psychologów, Barbara i
Tomasz Sadowscy podjęli życie wspólnotowe z osobami bezdomnymi. Decyzję tą poprzedziło
wieloletnie pomaganie w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych i domach poprawczych.
Pierwsza wspólnota składała się z osób, które takie placówki opuściły. Pierwszą
siedzibą był dom we Władysławowie k. Nowego Tomyśla. Grupa około 40 osób zamieszkała
tam, dzieląc codzienne życie na zasadach zbliżonych do tych, które panują w
rodzinie. Istotą tego doświadczenia był udział wszystkich w ponoszeniu odpowiedzialności
za wspólne życie, zdobywanie pieniędzy na utrzymanie i zaspokajanie potrzeb
domowników. Nie było tam podziału na klientów lub podopiecznych i personel.
Wspólnota we Władysławowie istnieje nadal, uzyskała samodzielność materialną,
utrzymuje się z działalności hodowlanej i prowadzenia stolarni.
Założeniem, na którym opiera się działalność Fundacji, jest przekonanie o równej
wartości wszystkich ludzi, w takim sensie, jaki można wyczytać z religii chrześcijańskiej.
Twórca wspólnot, Tomasz Sadowski mówi o przyjęciu przez założycieli optyki widzenia,
zgodnie z którą tworzą domy rodzinne dla osób, którym się w życiu nie powiodło,
przyjmując ich jako wracających po tułaczce na łono rodziny. Przyjmują docierających
do Barki jako osoby, które po prostu miały mniej szczęścia w życiu i dlatego
nie uzyskały wykształcenia i tego, co określa się tu jako "zakorzenienie".
Pierwsza pozytywna zmiana, od jakiej musi zacząć się cały proces pomagania,
to uzyskanie przez mieszkańca przeświadczenia, że jest u siebie, ma tu swoje
miejsce, staje się częścią rodziny. Narzędzia, które temu służą, to własny przykład
mieszkańców o dłuższym stażu, kongruencja postaw i deklaracji oraz widoczny
klimat akceptacji, serdeczności, a także uczciwość i brak nastawienia na własne
korzyści tych, którzy liderują wspólnotom. Pojedyncza wspólnota nie może być
za duża, mogłoby to grozić zagubieniem klimatu osobistej troski o "pojedynczego
Stasia". Stąd z latami tworzą się kolejne domy wspólnoty. Przybywa też
liderów, którzy w dużej części wywodzą się z mieszkańców.
Kolejne wspólnoty powstały w Józefowie, Marszewie, Posadówku (wszystkie w gminie
Lwówek), Młodzianowie (gm. Kawęczyn), Kaczorowie (gm. Strzelce Opolskie).
W Barce bardzo wyraźnie spostrzega się konieczność rozwijania odpowiedzialności.
Co prawda, udzielana jest również doraźna pomoc, na zasadzie wydawania żywności,
posiłku, udzielenia pomocy medycznej w ambulatorium czy wreszcie przenocowanie
w noclegowni w Poznaniu, jednak wszelkie wejście w dłuższą zażyłość z Barką,
zamieszkanie w jednej ze wspólnot czy bardziej stałe przemieszkiwanie w hostelu
wiąże się z koniecznością włączenia się w jeden z programów Barki.
Znaczna część działań związanych z edukacją ogólną i zawodową realizowana
jest na terenie Szkoły Barki im. Hansa Kofoeda w Poznaniu. Szkoła współpracuje
z istniejącą od lat 70 Szkołą Kofoeda w Kopenhadze. Jej założyciel był prekursorem
myślenia o pomocy społecznej w kategoriach, które można określić jako "pomoc
dla samopomocy". Frustrowało go rozdawnictwo dóbr, nie poparte oddziaływaniami
resocjalizującymi i edukacyjnymi. Stwierdził, że dużo lepsze efekty przynosi
łączenie wsparcia socjalnego z podnoszeniem świadomości poprzez naukę i pracę.
Na terenie Szkoły Barki w Poznaniu funkcjonują warsztaty: introligatorski, mechaniczny,
krawiecki, artystyczny, ślusarski, stolarski, elektryczny. Odbywają się kursy
językowe i komputerowe. Warsztaty przeważnie prowadzą mieszkańcy, członkowie
wspólnot. Jest też: sklep "za złotówkę", gdzie można kupić różne dobra,
pozyskane z drugiej ręki i uzdatnione do użycia w warsztatach Barki, Wielkopolski
Bank Żywności, gdzie trafia pożywienie od sponsorów, a z którego korzystają
najubożsi mieszkańcy Poznania, niekoniecznie bezdomni, prowadzona jest stołówka
wydająca kilkaset posiłków dziennie dla mieszkańców miejscowej wspólnoty, ale
także dla niezamożnych z okolicy. I tu również pracują mieszkańcy.
Imponuje fakt, że warsztaty zdobywają krąg odbiorców na zewnątrz i słyną z dokładności,
rzetelnego wywiązywania się z terminów zamówień i niskich kosztów własnych.
Szwalnia szyje na eksport. Zamówień przybywa.
Kolejnym elementem rozwijającej się organizacji jest: Ośrodek Socjalno-Edukacyjny
w Chudopczycach (k. Poznania). W Ośrodku prowadzona jest m.in. hodowla kóz i
unikalnej rasy świń. Powstaje tam również ośrodek terapii uzależnienia od alkoholu.
Jeśli chcesz być z nami, musisz być trzeźwy. Oznacza to konieczność opuszczenia
Barki, jeśli ktoś się upije, ale nie przekreśla możliwości powrotu. Ten musi
być jednak związany z podjęciem konkretnych działań, np. leczenia.
Jeśli ktoś uważa, że może sobie poradzić sam, ma prawo do podjęcia takiej próby.
Z przyjętego założenia, że jest to choroba, wynika jednak wiedza liderów (wśród
których znacząca część ma za sobą własną terapię), że samemu trudno uporać się
z problemem alkoholu. Stąd nawiązana współpraca Barki z placówkami terapeutycznymi.
Ambulatoryjną terapię osób mieszkających w Poznaniu gwarantuje poradnia na Filipińskiej.
Nazwisko kierownika tej poradni jest znane wielu mieszkańcom Barki, wymieniają
je z najwyższym szacunkiem i uznaniem. Stacjonarny program terapeutyczny oferowała
tradycyjnie Fundacja Pomocy Osobom Uzależnionym w Dołdze, w województwie lubelskim.
W Barce działa też grupa AA.
Obecnie, jak była mowa powyżej, tworzony jest własny ośrodek w Chudopczycach.
Jego oferta ma być adresowana właśnie do osób bezdomnych.
Niezwykle ważną i cenną stroną funkcjonowania Barki jest fakt, że osoby po terapii
mają tu dom. Dopóki nie odzyskają sił życiowych na tyle, aby się całkowicie
usamodzielnić, mogą tu mieszkać i żyć. Niektórzy, być może, zostaną tu na resztę
życia. Ważne jest jednak, że to życie jest twórcze, wypełnione treścią.
Wiele osób, które mieszkają i działają w Barce, miało co najmniej kilka podejść
do trzeźwienia, musiało odchodzić, ale więzi zadzierzgnięte z Barką skłaniały
je do powrotów.
Założyciele mówią, że przyświeca im idea krzewienia społeczeństwa obywatelskiego,
pragną stworzyć pewną receptę na narastające problemy społeczne - ubóstwo, bezrobocie,
bezdomność. I naprawdę jest to recepta, którą warto z uwagą obejrzeć.
Autorka jest psychologiem, kierownikiem Działu Lecznictwa Odwykowego w PARPA.