Joanna Mikuła

Pierwsza pozytywna zmiana, od jakiej musi zacząć się cały proces pomagania, to uzyskanie przez mieszkańca przeświadczenia, że jest u siebie, ma tu swoje miejsce, staje się częścią rodziny

Warsztaty z odpowiedzialności

Wielkość populacji ludzi bezdomnych w Polsce jest różnie oceniana - niektórzy znawcy tematu szacują ją nawet na 200 tys., źródła rządowe podają jednak liczbę 60 tys. Specjaliści zgadzają się co do jednego: procesy zachodzące aktualnie w polskiej gospodarce i przemiany ustrojowo-społeczne kreują warunki, w których zjawisko bezdomności będzie narastać.
W moim własnym doświadczeniu zawodowym zapisał się taki incydent: W drugiej połowie lat osiemdziesiątych pracowałam w Klinice Psychiatrycznej Warszawskiej AM, na oddziale, gdzie trafiali m.in. pacjenci, którzy zachorowali na Dworcu Centralnym. W tej grupie sporo było osób bezdomnych. Jeden z pacjentów opowiedziawszy historię swojego życia, stwierdził:

Tak naprawdę to lubię ten szum pociągów...

Inni się z nim zgodzili. Nasze codzienne doświadczenie wydawało się potwierdzać tego typu wyjaśnienie: pacjenci, którym asystent socjalny z wielkim nakładem energii załatwiał miejsca w domach pomocy społecznej czy noclegowniach, znikali z tych miejsc w ciągu kilku dni...
Konkluzja nasuwała się sama: bezdomni to chorzy lub ekscentrycy, którzy pragną tak żyć, jak żyją. Tego typu przekonania były powszechne, być może częściowo nadal pokutują.
Dopiero parę lat później przekonałam się, że ludzie bezdomni znajdują się na ulicy na skutek splotu niekorzystnych okoliczności życiowych i są najsłabszą warstwą społeczną, narażoną na choroby, śmierć, pobicia, ataki agresywnych subkultur, warstwą niechronioną przez prawo, której szczególnie powinno się pomóc, ale niestety często nie wiadomo, jak pomagać.

* * *

Jednym z często spotykanych powodów bezdomności jest uzależnienie od alkoholu. Postępująca degradacja, stopniowe wypadanie ze wszystkich systemów, w tym rodziny i pracy, prowadzi nieuchronnie do utraty mieszkania.
Uzależnienie od alkoholu pojawia się także wtórnie: alkohol wydaje się lekiem na realia codziennego życia bezdomnego.
Profesjonaliści zajmujący się pomaganiem bezdomnym są zdania, że około 70 proc. osób bezdomnych ma problem alkoholowy. Jak wynika z rozmów ze środowiskiem pracujących zawodowo z bezdomnymi w chwili obecnej coraz powszechniejsze staje się przekonanie, że nie można w sposób konstruktywny rozwiązać problemów osoby bezdomnej, pomijając jej uzależnienie od alkoholu. Co za tym idzie, powszechne staje się przekonanie o konieczności udostępnienia programów terapii uzależnienia od alkoholu dla osób bezdomnych.
Z kolei terapeuci uzależnień są zgodni co do tego, że standardowa oferta terapeutyczna często nie przystaje zarówno do potrzeb, jak i możliwości osoby bezdomnej. Wiąże się to m.in. z rozległością deficytów, tak w sferze poznawczej, jak i w sferze społecznej, a także słabością czy wręcz brakiem systemów oparcia u uzależnionego bezdomnego. Trudności pojawiają się już w fazie motywacyjnej. Często czynnikiem motywującym do podjęcia terapii uzależnienia jest obawa przed utratą jakiejś istotnej, zachowanej dotąd, wartości. Co jednak z tymi, którzy stracili już wszystko? Ponadto życie na marginesie społeczeństwa przez dłuższy czas prowadzi do deficytów, tak w sferze słownictwa, jak i rozumienia zjawisk, a także umiejętności pisania, co utrudnia udział w programie. Istotnym problemem jest też znalezienie sposobu na dalsze funkcjonowanie pacjenta po terapii: powrót na dworzec czy do kanału staje się niejako automatycznie powrotem do picia.
Terapia dla bezdomnych uzależnionych powinna zawierać elementy reedukacji, naukę podstawowych, niezbędnych do życia czynności, np. czynności higienicznych, poszukiwania pracy. Powinna jej także towarzyszyć konkretna propozycja rozwiązania problemów bytowych, przynajmniej w kwestii miejsca pobytu, a także pracy.


Dobre miejsca

Programy terapeutyczne dla osób bezdomnych uzależnionych od alkoholu powstają od kilku lat. Jednym, z pierwszych miejsc, w których je realizowano, było schronisko "Don Orione" w Czarnej pod Warszawą, następnie noclegownia na Knyszyńskiej, również w Warszawie, należąca do Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta. W placówkach tych utworzono zamknięte turnusy terapeutyczne, prowadzone przez specjalistów terapii uzależnienia. Zostały opracowane programy. Są już ich absolwenci trzeźwi przez dwa, trzy lata. Bezdomne osoby uzależnione od alkoholu przyjmował też ośrodek w Dołdze. Istnieją również w skali kraju ambulatoryjne placówki terapii uzależnienia, przyjmujące bezdomnych, m.in. w Krakowie i Poznaniu. W niektórych noclegowniach działają różne formy motywowania i edukacji, prowadzone w znaczącej części przez instruktorów terapii uzależnienia. W roku ubiegłym powołane zostało Stowarzyszenie im. Św. Franciszka, którego zadaniem jest krzewienie idei terapii uzależnienia osób bezdomnych, stworzenie specjalnego ośrodka o takim profilu, a także kształcenie osób zamierzających taką terapię prowadzić.
Wyzwaniem pozostaje skomponowanie w jedno oferty terapeutycznej z systemem wsparcia po terapii. Nie każda struktura umożliwia pacjentowi zachowanie trzeźwości po przejściu programu, odzyskanie poczucia kontroli i odpowiedzialności za swoje życie. Nie we wszystkich miejscach udzielających pomocy bezdomnym pracują ludzie rozumiejący istotę choroby, jaką jest uzależnienie od alkoholu, a co za tym idzie, dostrzegają potrzebę profesjonalnej pomocy terapeutycznej, a także potrafią stworzyć warunki motywujące do podjęcia terapii czy zachowania trzeźwości po przebyciu terapii.
Dlatego z ogromnym zainteresowaniem zapoznałam się z pracą Fundacji Barka, organizacji mającej swoją siedzibę w Poznaniu, udzielającej pomocy osobom ubogim i bezdomnym, z których znaczna część jest uzależniona od alkoholu. Z mojego punktu widzenia szczególnie istotna w funkcjonowaniu tej organizacji jest świadomość wagi problemów alkoholowych, a także jasne nastawienie na to, że problem alkoholowy musi być rozwiązany zanim zostanie udzielona długoterminowa pomoc. Towarzyszą temu jasno sprecyzowane kryteria postępowania i wypracowane reguły działania.
Organizacja powstała w roku 1989, kiedy to małżeństwo psychologów, Barbara i Tomasz Sadowscy podjęli życie wspólnotowe z osobami bezdomnymi. Decyzję tą poprzedziło wieloletnie pomaganie w więzieniach, szpitalach psychiatrycznych i domach poprawczych. Pierwsza wspólnota składała się z osób, które takie placówki opuściły. Pierwszą siedzibą był dom we Władysławowie k. Nowego Tomyśla. Grupa około 40 osób zamieszkała tam, dzieląc codzienne życie na zasadach zbliżonych do tych, które panują w rodzinie. Istotą tego doświadczenia był udział wszystkich w ponoszeniu odpowiedzialności za wspólne życie, zdobywanie pieniędzy na utrzymanie i zaspokajanie potrzeb domowników. Nie było tam podziału na klientów lub podopiecznych i personel. Wspólnota we Władysławowie istnieje nadal, uzyskała samodzielność materialną, utrzymuje się z działalności hodowlanej i prowadzenia stolarni.
Założeniem, na którym opiera się działalność Fundacji, jest przekonanie o równej wartości wszystkich ludzi, w takim sensie, jaki można wyczytać z religii chrześcijańskiej. Twórca wspólnot, Tomasz Sadowski mówi o przyjęciu przez założycieli optyki widzenia, zgodnie z którą tworzą domy rodzinne dla osób, którym się w życiu nie powiodło, przyjmując ich jako wracających po tułaczce na łono rodziny. Przyjmują docierających do Barki jako osoby, które po prostu miały mniej szczęścia w życiu i dlatego nie uzyskały wykształcenia i tego, co określa się tu jako "zakorzenienie". Pierwsza pozytywna zmiana, od jakiej musi zacząć się cały proces pomagania, to uzyskanie przez mieszkańca przeświadczenia, że jest u siebie, ma tu swoje miejsce, staje się częścią rodziny. Narzędzia, które temu służą, to własny przykład mieszkańców o dłuższym stażu, kongruencja postaw i deklaracji oraz widoczny klimat akceptacji, serdeczności, a także uczciwość i brak nastawienia na własne korzyści tych, którzy liderują wspólnotom. Pojedyncza wspólnota nie może być za duża, mogłoby to grozić zagubieniem klimatu osobistej troski o "pojedynczego Stasia". Stąd z latami tworzą się kolejne domy wspólnoty. Przybywa też liderów, którzy w dużej części wywodzą się z mieszkańców.
Kolejne wspólnoty powstały w Józefowie, Marszewie, Posadówku (wszystkie w gminie Lwówek), Młodzianowie (gm. Kawęczyn), Kaczorowie (gm. Strzelce Opolskie).
W Barce bardzo wyraźnie spostrzega się konieczność rozwijania odpowiedzialności. Co prawda, udzielana jest również doraźna pomoc, na zasadzie wydawania żywności, posiłku, udzielenia pomocy medycznej w ambulatorium czy wreszcie przenocowanie w noclegowni w Poznaniu, jednak wszelkie wejście w dłuższą zażyłość z Barką, zamieszkanie w jednej ze wspólnot czy bardziej stałe przemieszkiwanie w hostelu wiąże się z koniecznością włączenia się w jeden z programów Barki.


Główne programy

Znaczna część działań związanych z edukacją ogólną i zawodową realizowana jest na terenie Szkoły Barki im. Hansa Kofoeda w Poznaniu. Szkoła współpracuje z istniejącą od lat 70 Szkołą Kofoeda w Kopenhadze. Jej założyciel był prekursorem myślenia o pomocy społecznej w kategoriach, które można określić jako "pomoc dla samopomocy". Frustrowało go rozdawnictwo dóbr, nie poparte oddziaływaniami resocjalizującymi i edukacyjnymi. Stwierdził, że dużo lepsze efekty przynosi łączenie wsparcia socjalnego z podnoszeniem świadomości poprzez naukę i pracę.
Na terenie Szkoły Barki w Poznaniu funkcjonują warsztaty: introligatorski, mechaniczny, krawiecki, artystyczny, ślusarski, stolarski, elektryczny. Odbywają się kursy językowe i komputerowe. Warsztaty przeważnie prowadzą mieszkańcy, członkowie wspólnot. Jest też: sklep "za złotówkę", gdzie można kupić różne dobra, pozyskane z drugiej ręki i uzdatnione do użycia w warsztatach Barki, Wielkopolski Bank Żywności, gdzie trafia pożywienie od sponsorów, a z którego korzystają najubożsi mieszkańcy Poznania, niekoniecznie bezdomni, prowadzona jest stołówka wydająca kilkaset posiłków dziennie dla mieszkańców miejscowej wspólnoty, ale także dla niezamożnych z okolicy. I tu również pracują mieszkańcy.
Imponuje fakt, że warsztaty zdobywają krąg odbiorców na zewnątrz i słyną z dokładności, rzetelnego wywiązywania się z terminów zamówień i niskich kosztów własnych. Szwalnia szyje na eksport. Zamówień przybywa.
Kolejnym elementem rozwijającej się organizacji jest: Ośrodek Socjalno-Edukacyjny w Chudopczycach (k. Poznania). W Ośrodku prowadzona jest m.in. hodowla kóz i unikalnej rasy świń. Powstaje tam również ośrodek terapii uzależnienia od alkoholu.

Choroba...


Jeśli chcesz być z nami, musisz być trzeźwy. Oznacza to konieczność opuszczenia Barki, jeśli ktoś się upije, ale nie przekreśla możliwości powrotu. Ten musi być jednak związany z podjęciem konkretnych działań, np. leczenia.
Jeśli ktoś uważa, że może sobie poradzić sam, ma prawo do podjęcia takiej próby. Z przyjętego założenia, że jest to choroba, wynika jednak wiedza liderów (wśród których znacząca część ma za sobą własną terapię), że samemu trudno uporać się z problemem alkoholu. Stąd nawiązana współpraca Barki z placówkami terapeutycznymi. Ambulatoryjną terapię osób mieszkających w Poznaniu gwarantuje poradnia na Filipińskiej. Nazwisko kierownika tej poradni jest znane wielu mieszkańcom Barki, wymieniają je z najwyższym szacunkiem i uznaniem. Stacjonarny program terapeutyczny oferowała tradycyjnie Fundacja Pomocy Osobom Uzależnionym w Dołdze, w województwie lubelskim. W Barce działa też grupa AA.
Obecnie, jak była mowa powyżej, tworzony jest własny ośrodek w Chudopczycach. Jego oferta ma być adresowana właśnie do osób bezdomnych.
Niezwykle ważną i cenną stroną funkcjonowania Barki jest fakt, że osoby po terapii mają tu dom. Dopóki nie odzyskają sił życiowych na tyle, aby się całkowicie usamodzielnić, mogą tu mieszkać i żyć. Niektórzy, być może, zostaną tu na resztę życia. Ważne jest jednak, że to życie jest twórcze, wypełnione treścią.
Wiele osób, które mieszkają i działają w Barce, miało co najmniej kilka podejść do trzeźwienia, musiało odchodzić, ale więzi zadzierzgnięte z Barką skłaniały je do powrotów.
Założyciele mówią, że przyświeca im idea krzewienia społeczeństwa obywatelskiego, pragną stworzyć pewną receptę na narastające problemy społeczne - ubóstwo, bezrobocie, bezdomność. I naprawdę jest to recepta, którą warto z uwagą obejrzeć.

 Autorka jest psychologiem, kierownikiem Działu Lecznictwa Odwykowego w PARPA.

powrót